wtorek, 8 marca 2011

Kochanka - ebook




Powieść Martine McCutcheon, aktorki znanej m.in. z filmu To właśnie miłość. Lekka i pełna erotyki opowieść o tym, czego naprawdę pragną kobiety, na tle życia bogatych londyńskich sfer.
Na wielkim party z okazji swych trzydziestych urodzin, Mandy, organizatorka przyjęć, poznaje Jake’a z agencji reklamowej. Czarujący mężczyzna od razu jej wyznaje, że bardzo mu się podoba i że... ma żonę oraz dwoje dzieci. Mandy nie chce takiego romansu, po czym przyjmuje zaproszenie na randkę. Jako kochanka nie czuje się bezpieczna, bo „ta pierwsza” może zmienić jej życie w prawdziwe piekło...
Szybka akcja, błyskotliwe dialogi.

Rzeczy nienasycone - ebook




Cóż to za niesamowita polityczno-erotyczna baśń syberyjska (...), w której ból wygnania i lęk przed samotnością łączą się ze światłem miłości - pisał w 1998 roku Stefan Chwin. Pierwsze wydanie Rzeczy nienasycone Andrzeja Czcibora-Piotrowskiegowywołało aplauz krytyki i czytelników. Po dwunastu latach ta znakomita powieść nie straciła nic ze swej artystycznej mocy. Co więcej, odczytana w perspektywie genderświeci dziś nowym blaskiem.
Lato 1939 roku. Dziewięcioletni Andrzej, syn polskiej rodziny inteligenckiej ze Lwowa, spędza wakacje na wsi w towarzystwie kuzynki Sary, nad wiek dojrzałej, która wprowadza go w sferę erotyki. Sielanka zostaje jednak brutalnie przerwana. Wybucha wojna, do Lwowa wkracza Armia Czerwona. Wkrótce bohatera czeka rozłąka z ojcem, w końcu zesłanie wraz z matką i bratem do Kazachstanu. Na pierwszy rzut oka książka jakich wiele, jednak jest coś, co decyduje o wyjątkowości Rzeczy nienasyconych. Tożsamość głównego bohatera, niezwykle wyczulonego na erotyczny aspekt życia, snującego nieustannie fantazje na temat ciała, jest zachwiana - raz po raz staje się on dziewczynką o imieniu Uta. Ta niemalże fizyczna dwoistość pozwala Andrzejkowi/Ucie jeszcze intensywniej doświadczać świata. Jest to świat jednego boga - Erosa. I wielu bogiń - matki, opiekunek, przyjaciółek i kochanek. Rzeczy nienasycone są hymnem na ich cześć.

Styl Rzeczy nienasyconych przywodzi na myśl ukochaną przez Piotrowskiego prozę czeską, Hrabala i może jeszcze bardziej Otę Pavla - język dziecięcy, w którym wszystko, nawet to, co straszne, staje się cudowne.
Michał Cichy, „Gazeta Wyborcza"
Jeżeli rzeczywiście klasę pisarza można poznać po jakości opisywanych przezeń scen erotycznych, to Czcibor-Piotrowski to ekstraklasa.
Wojciech Woźniak, „Rzeczpospolita"

Seks codzienny - ebook




Po co nam seks? Czy można się bez niego obyć? Dlaczego w ogóle chodzimy ze sobą do łózka? Jakie gry seksualne prowadzą ze sobą partnerzy? Co zrobić, gdy wygasa namiętność? Czy seks „po bożemu” musi być nudny? - to tylko kilka z licznych pytań, na które odpowiada najnowsza publikacja wydawnictwa „Charaktery”, zatytułowana „Seks codzienny”.
To zbiór kilkunastu tekstów autorstwa wybitnych polskich seksuologów i terapeutów, opublikowanych na łamach magazynu psychologicznego „Charaktery” w latach 1997-2010.
W artykułach podzielonych na trzy rozdziały  - „Człowiek, czyli stworzenie seksualne”„Gry i strategie, czyli po co nam seks” oraz „Potem, czyli gdy zgaśnie namiętność” - autorzy przekazali zarówno solidną porcję wiedzy naukowej, jak i wiele cennych wskazówek, które mogą okazać się pomocne przede wszystkim w lepszym zrozumieniu tego, co to znaczy „dobry seks”, a w konsekwencji w poprawie jakości własnego życia seksualnego oraz w budowaniu trwałych, intymnych związków.
Dzięki temu, że teksty powstały do popularnego magazynu psychologicznego, czytelnicy nie będą mieli problemów z ich zrozumieniem - napisane bowiem zostały prostym, jasnym i zrozumiałym językiem, zaś liczne historie „z życia wzięte” czynią je jeszcze bardziej przekonującymi.

Erotyczny pamiętnik masażysty - ebook




"Erotyczny pamiętnik masażysty" to drugie już wydanie bestsellerowego pamiętnika wiejskiego chłopaka  gdzieś z nad Sanu, wstydzącego się rówieśników z powodu swojej wybujałej męskości. W wyniku pijackiej głupoty ojca chłopak traci wzrok. Paradoksalnie, "wielgachny", którego się wstydzi, ułatwia mu powrót do równowagi duchowej, dowartościowuje, i w rezultacie, czyni zeń nie tylko masażystę, lecz perwersyjnego żigolaka, powiernika i ulubieńca wielu kobiet. Przekonuje się, że to co ma, jest nieocenionym skarbem. Seks na dość długo stanowi treść jego życia. Z tej ścieżki sprowadza go odwzajemniona miłość i kuriozalny, niezwykły dar powonienia. Przypadkowo plącze się w aferę narkotykową. Odzyskuje wzrok,ale los jest nieprzewidywalny. Przekonuje się, że szczęście nie jest przywilejem zdrowych, a nieszczęście monopolem kalek.

FRAGMENT:
Nazywam się Adam Tobuz i urodziłem się, gdzieś u źródeł Sanu. Czemu zaciemniam? Bo dziś jestem ozdobą mojej ojcowizny i nie chcę, by mi ktoś z powodu tego pamiętnika wypominał przeszłość. Gdyby mi powiedziano, że popełnię na papierze w swoim życiu coś więcej niż wypracowanie z Kochanowskiego, z sześćdziesięcioma trzema błędami, które w siódmej klasie mojej szkoły, dawało mi nie najgorsze, bo piętnaste miejsce, to ja bym ze swojej strony, raczej uwierzył w to, w co przecież żadną miarą uwierzyć nie mogłem, że mój ojciec, przestanie pić, chociaż on rzucić picia wcale nie zamierzał, tak, jak ja, pod słowem, niczego w życiu nie zamierzałem pisać. Baćkowa nahajka, której ślady po latach mydłem nie dało się zmyć, zniechęcała nie tylko do pisania. A gdyby matula część z tych, dla mnie przeznaczany wyrazów ojcowskiej miłości, nie przyjęła na siebie, to zapewne wyglądałbym, jak cętkowane, kacze jajo. Nie dziwota, że często przemyśliwałem, jakby tu struć, ojca, po tutej-szemu baćkę, na amen. W grę wchodziła trutka na szczury, wilcze jagody, atrament. Wilcze jagody były sezonowe, trutka za droga, atrament, dostępny wprawdzie, ale, jak tu zatrzeć ślady, prowadzące wprost do mnie, bo oboje ojce, tego do niczego nie używały. W domu zostałem jedynakiem z woli boskiej, bo całą resztę rodzeń-stwa, powołała, ta sama wola, wcześniej, do siebie. Miałem jedynego serdecznego bracha Włodka, i gdyśmy tak z moim brachem grzeszyli w kułak za stodołą, Włodek mówił niezmiennie: "Masz ty, brachu, oj masz ty zaganiacza, fu, strach patrzyć!" Nic dziwnego, że nabrałem przekonania, że jestem jakimś zaprzańcem, a nie stworem boskim. A to i ojciec był tegoż zdania. Rozpocząłem naukę w Technikum Mechanizacji Rolnictwa, w powiecie i postanowiłem w przyszłości postąpić na służbę bożą. Moją, uwikłaną w starowierstwo duszyczkę, na prostą, ku panu Bogu drogę, jął wyprowadzać proboszcz, nasz szkolny katecheta. Żadnych formalności mi nie czynił. Nauczył i pozwolił ministrantować. Dostałem od duchownego panczeny, które, na wszelki wypadek zakopałem, w żelaznej skrzynce po gwoździach, w sobie tylko wiadomym miejscu. Na wieść, że służę do mszy w katolickim kościele i się odszczepiłem od naszej wiary prawosławnej, ojciec chwycił za nahaj, ale wrzasnąłem, że uderza w konstytucję, za co mu władza rękę po ramie utnie. Splunął za siebie ze trzy razy i wyniósł się do karczmy.